Jak zostać Jedi?

Piątek 9 marca 2012

Kiedy w 1977 r. George Lucas wprowadzał do kin swoje Gwiezdne Wojny, widzowie, oprócz zachwytu, byli pełni wątpliwości. Okazało się bowiem, że mają do czynienia nie z częścią pierwszą, ale… z czwartą. Później pojawiły się epizody V, VI…

 

Niejeden zadawał sobie wówczas pytanie, co z częściami I-III? Na odpowiedź przyszło im czekać ponad dwadzieścia lat, kiedy to na ekranach całego świata zagościła część I gwiezdnej sagi – Mroczne Widmo. W odstępie mniej więc dwóch lat nakręcono także części kolejne, toteż w 2005 r. kultowa seria była kompletna.

George Lucas już w latach 70. marzył, by historię szlachetnego Luka Skywalkera i złowrogiego Dartha Vadera uzupełnić także wątkami w stylu „Jak to się wszystko zaczęło”. I choć w głowie miał prawie gotowy scenariusz, to stwierdził, że poczeka, aż na realizację jego śmiałej wizji pozwolą warunki techniczne. Stało się tak dopiero w 1999 r. To jednak mu nie wystarczyło. Rosnące wciąż możliwości cyfrowe, a także rozwój kina w technologii 3D kazały nam przypuszczać, że także tej okazji nie przepuści „czarodziej” George. I rzeczywiście. 10 lutego na całym świecie odbyła się premiera Mrocznego Widma w 3D.

W pierwszym rozdziale gwiezdnej sagi poznajemy Anakina Skywalkera, chłopca o niewinnej i słodkiej twarzy, którą już wkrótce przykryje złowroga maska Dartha Vadera. Ale o tym w następnych częściach. Póki co mały Anakin pokazuje nam swoje umiejętności jako szalony pilot, udowadnia, że czułość i tęsknota są jego słabą stroną, aż wreszcie zaczyna swoją drogę jako padawan (uczeń Jedi) pod czujnym okiem młodego mistrza Obi-Wana-Kenobiego (jeszcze bez brody, za to z warkoczykiem). Drogę, która zaprowadzi galaktykę prosto w mroczne czasy imperium.

Najbardziej zagorzali fani wytykają Lucasowi, że Mroczne Widmo jest najgorszym z możliwych powrotów do świata Gwiezdnych Wojen. Nie zostawiają suchej nitki na (bynajmniej irytującym) Jar-Jar-Binksie. Według nich pokraczny mieszkaniec bagien Naboo sprawił, że film stał się przedstawieniem dla dzieci. Mówi się też, że obraz ten nie pasuje do reszty sagi nie tylko dlatego – jest zbyt wesoły, optymistyczny, a nasycenie koloru jest zbyt intensywne. Jedno trzeba przyznać: w powietrzu czuć wciąż nadchodzącą katastrofę, zapowiedź najgorszego. Mroczne widmo.

Trudno się nie zgodzić z faktem, iż kolejne części są bardziej mroczne, trup pada gęsto, a my z rozrzewnieniem wspominamy przyczynę tego wszystkiego: 9-letniego chłopca, który wybrał nie tę co trzeba stronę mocy. I choćby dla tego niewinnego początku warto wybrać się na ten film, a potem porównać go z kolejnymi, które w tej samej technologii wejdą wkrótce (miejmy nadzieję) na nasze ekrany.

 

Wojciech Obremski





alt

wykonanie: gardziejewski.pl

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z polityką dotyczącą cookies. Zamknij