I gość miły, i chleba żal...

Środa 20 września 2017

Minister od zagranicy Waszczykowski odpowiadając niedawno na pytanie o przyjmowanie do Polski uchodźców w ramach kwot wyznaczonych przez Unię Europejską stwierdził, że nasz kraj pomaga innym narodowościom w potrzebie, i na dowód tego oznajmił, że Polska tylko w tym roku wydała ponad 700 tys. pozwoleń na pracę osobom zza wschodniej granicy. Zapomniał jednak dodać, że bez tych osób na naszym rynku pracy nastąpiłby wielki krach, a gospodarka zostałaby sparaliżowana przez ogromną ilość wakatów. Te pozwolenia nie są więc tak bezinteresowne jak minister sugeruje. Wręcz powiedziałbym więcej – powinien nasz kraj pomyśleć o większych ułatwieniach dla dalszej pracy Ukraińców (to z tego kraju jest ok 70 proc wszystkich obcokrajowców pracujących legalnie w Polsce – ponad milion osób).

A rąk do pracy i tak brakuje. Dramatyczną sytuację przeżywa Dom Pomocy Społecznej w Tursku. Wkrótce szeregi załogi opuści kilkadziesiąt osób, a chętnych na ich miejsce brak. Niestety wynagrodzenia w tej placówce nie rozpieszczają – znacznie więc można dziś zarobić w sektorze prywatnym. Przyczyny tej sytuacji są według mnie dwie: z jednej strony rząd zdając sobie sprawę ze starzejącego się społeczeństwa i jednocześnie coraz wyższych kosztów funkcjonowania DPS-ów (zwłaszcza przez rosnące płace) od lat nie zwiększa subwencji przyznawanych na pomoc społeczną. Z drugiej strony nasza kochana władza za mocno podnosi wysokość świadczeń socjalnych co powoduje, że niektórym nie opłaca się pracować (zwłaszcza kobietom). Szczegóły dot. DPS na str. 1 mutacji A Przekroju.

Pozostając przy temacie Ukraińców warto zwrócić uwagę w jakich warunkach przebywają i pracują oni w Polsce, żeby nikt nas nie posądził, że organizujemy obozy pracy jak Polakom niegdyś we Włoszech i innych krajach Europy zachodniej. Niedawno rozmawiałem z młodą Ukrainką, która pracuje w Sulęcinie w zakładzie nazywanym popularnie „Cebulki”. Pani tej, gdy werbowała ją jakaś prywatna agencja pracy na Ukrainie obiecywano 1000 dolarów miesięcznie, darmowe mieszkanie i inne „gruszki na wierzbie”. W rzeczywistości zarabia w przeliczeniu ok 300 dolarów miesięcznie za pracę po 12 godzin dziennie przez 6 dni w tygodniu. Ręce miała zniszczone jak staruszka od obierania różnych warzyw (rękawic ani innych niezbędnych elementów ubioru nikt tam nie dostaje). Pracownicy są w tym zakładzie pomiatani i wykorzystywani. Czas chyba, żeby ktoś się tym zainteresował.

W poprzednim numerze pisałem, że by zapewnić lokum pracownikom zza wschodniej granicy w Sulęcinie zaadaptowano na cele mieszkaniowe m.in. budynek byłej Wojskowej Komendy Uzupełnień. Słusznie jednak zauważył mój znajomy, że nie wygląda on na taki co by się nadawał do zamieszkania. We wszystkich oknach są kraty. W razie nie daj Borze pożaru do tragedii będzie bardzo blisko, pomimo, że straż pożarna jest naprzeciwko. Ludzie tam przebywający nie będą mieli szans wydostać się przez jedne drzwi. Mam nadzieję, że odpowiednie służby zmobilizują właściciela do koniecznych przeróbek na budynku.

Od dwóch lat w Sulęcinie żyje idea wybudowania pomnika Żołnierzy Niezłomnych. Pomysł według mnie nader szczytny zdążył podzielić grupę osób, które pierwotnie podjęły się tego historycznego zadania. Obecnie działają dwie grupy, które mają zamiar pomnik w Sulęcinie odsłonić. Jedna z nich, to członkowie Stowarzyszenia Pamięć i Tożsamość, którzy zebrali już na ten cel ok. 40 tys. zł (z tego 20 tys. na budowę pomnika przekazał wicepremier Morawiecki). Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu na czele drugiej grupy stoi osoba, której teczka widnieje w inwentarzu IPN pn. Teczka personalna tajnego współpracownika pseudonim „Dawid”. Jest też imię ojca i data urodzenia więc pomyłki być nie może. Do jakich to paradoksów dziś dochodzi, że osoba która z dużym prawdopodobieństwem zwalczała pamięć o Żołnierzach Wyklętych przed 1989 r., dziś chce im budować pomniki…

Adam Piotrowski

wykonanie: gardziejewski.pl

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z polityką dotyczącą cookies. Zamknij