Biedniejemy na potęgę
Poniedziałek 13 stycznia 2014
W nowy rok wchodzimy zawsze z nadzieją na to, że będzie lepszy niż poprzedni. Sylwester to symboliczne przejście pomiędzy tym co złe, co chcemy zostawić w starym roku, a pozytywami, które mają nam przynieść szczęście, zdrowie i dostatek w nowym roku. Warto jest na chwilę zatrzymać się w myślach i podsumować ważne dla nas sprawy. Wtedy wnioski i plany na przyszłość nasuwają się same. A gdy już nogi od tańca i niektórych głowa (wiadomo od czego) przestanie boleć, możemy z nową energią i ochotą przystąpić do realizacji planów i czasami również noworocznych postanowień. Co zrobić jednak, żebyśmy szybko nie dostali zadyszki i gdy pierwszy zapał minie? Ja staram się stawiać sobie małe cele, które często są drogą do tego „dużego celu”. Jednak realizacja tych małych daje satysfakcję i siłę napędową do kolejnych działań.
Tyle w teorii, a co w praktyce? Jednym z moich dużych celi jest zmiana jakościowa w Sulęcinie. Sytuacja nie nastraja do optymizmu. 13,8 proc. populacji powiatu sulęcińskiego jest objęta pomocą społeczną (otrzymuje różnego rodzaju zasiłki). Gorzej w województwie jest już tylko w powiecie strzelecko-drezdeneckim. Średnia w Lubuskiem to 10,2 proc. Wśród miast-stolic powiatów Sulęcin (13,6 proc. społeczności objętej pomocą socjalną) również ma drugie miejsce od końca. Nasze władze nie zrobiły nic, by zapobiec temu, że biedniejemy na potęgę, podczas gdy sąsiednie miasta powiatowe rosną w siłę i bogacą się. W strefach inwestycyjnych Słubic, Międzyrzecza i Świebodzina powstają kolejne zakłady produkcyjne. Sulęcin natomiast próbuje swoją strefę ekonomiczną sprzedać (nawet to jest problemem, bo nikt nie chce jej kupić). Nic nas od wymienionych miast nie odróżnia – mamy nawet swój wymarzony zjazd z autostrady. Mamy też jeszcze jeden atut, którego, mam wrażenie, nikt nie dostrzega. Przy ul. Witosa w Sulęcinie kwitły kiedyś potężne Zakłady Mechaniczne „Ursus”. Od kilkunastu lat obserwujemy śmierć tego miejsca. Teren ulega coraz większej dewastacji. Burmistrz nie ma takiego obowiązku, ale nikt mu nie zabroni porozumieć się z syndykiem masy upadłościowej, który próbuje sprzedać teren zakładu i na własną rękę poszukać inwestora, który mógłby na powrót go ożywić. Pewnie część budynków nadaje się już tylko do rozbiórki, ale poza zabudowaniami to ok. 10 ha doskonale uzbrojonego terenu, na który nie trzeba zmieniać planu zagospodarowania terenu, ani czekać na załatwienie wielu innych formalności koniecznych przy inwestycji na „gołej ziemi”. Kolejną zachętą mogłoby być np. zwolnienie potencjalnego inwestora z podatków od nieruchomości na kilka lat – ważne, żeby powstały tak potrzebne nowe miejsca pracy.
Piękna promenada nad Postomią, kilka nowych lub wyremontowanych boisk sportowych w gminie, wyremontowane elewacje kamienic w centrum Sulęcina – kilka rzeczy można uznać za pozytywy minionego roku. Nie takie kwestie są jednak teraz najważniejsze. Były prezydent USA Bill Clinton miał słynne powiedzenie: „Gospodarka, głupcze!”. Dopóki gospodarczo nie ożywimy Sulęcina, to miasto nadal będzie górować w rankingach na najuboższe w regionie. Bo jak cieszyć się z promenady, gdy nie starcza do końca miesiąca…
Czym dla mnie jest zmiana jakościowa w Sulęcinie? U steru miasta powinna stanąć osoba dynamiczna, gotowa na wyzwania, umiejąca zebrać wokół siebie świetnych, energicznych ludzi, umiejąca zarządzać strategicznie, ceniąca dobro publiczne nad dobro grup interesów gotowy, mająca wizję. W Sulęcinie przyszedł czas na zmiany – tego sobie i Państwu na Nowy Rok życzę!
Adam Piotrowski